Sporysz obecny w życie

Na plantacjach żyta, na niektórych kłosach, w miejscu ziarniaków można zaobserwować dziwne twory – to sporysz, grzyb wytwarzający trujące alkaloidy. Deszczowa i ciepła pogoda podczas kwitnienia żyta sprzyjała porażeniu roślin tym grzybem.

Sporysz to ciemnobrązowe, łukowato wygięte twory, powstałe z przekształconego ziarna. Osiągają długość od 1 do 4 cm, grubości około 3-4 mm. Wewnątrz są białe. Przetrwalniki występują na kłosach żyta, najczęściej porażenie dotyczy samosiewów i roślin występujących na skraju plantacji np. tuż przy miedzy. Sprawcą choroby jest grzyb buławinka czerwona, który poraża przede wszystkim żyto. Charakterystyczny dla choroby jest pojawiający się wyciek na kłosach podczas kwitnienia – jest to słodka, żółtawa ciecz nazywana także rosą miodową. Wabi ona wiele owadów.

Sporysz zawiera silnie trujące alkaloidy – ergotaminę, ergotoksynę, ergometrynę i inne. Substancje te stanowią zagrożenie dla bezpieczeństwa ludzi i zwierząt. W przeszłości ziarno ze sporyszem zmielone na mąkę było przyczyną zatruć na wielką skalę.

Część przetrwalników odpada z kłosów podczas zbiorów, reszta na nich pozostaje, zanieczyszczając ziarno. Zawartość sporyszu w życie paszowym nie może przekraczać 0,1 proc.

 

 

 

Źródło: Farmer.pl

Czy przekropna pogoda będzie miała wpływ na słabą jakość ziarna?

Padające deszcze w całym kraju istotnie utrudniają i opóźniają żniwa. W przypadku pszenicy trudno jeszcze określić nawet kiedy rozpocznie się jej zbiór. Niestety taki scenariusz rodzi obawę o jakość tegorocznego ziarna.

O tym jakie będą przeciętne parametry ziarna dowiemy się już wkrótce jak pierwsze partie pszenicy ozimej zostaną zebrane i oddane do skupu. Na razie możemy jedynie wyrazić obawę o to, że raczej o dobrą jakość ziarna w tym sezonie może być trudno. Oczywiście bardzo duży na to wpływ ma tegoroczna pogoda. W zależności od rejonu i przebiegu pogody z pewnością ziarno będzie oznaczać się dużą zmiennością parametrów jakościowych.

Niestety, lustracje przeprowadzone na wielu plantacjach pszenicy ozimej potwierdzają kiepski jej stan fitosanitarny. Na końcówce wegetacji wiele patogenów bardzo wyraźnie dało o sobie znać. Przede wszystkim w czasie kłoszenia pszenicy ozimej istniały idealne warunki do rozwoju fuzariozy kłosów.

Wywołujące tą chorobę grzyby z rodzaju Fusarium produkują groźne dla zdrowia ludzi i zwierząt mykotoksyny. Kto nie wykonał zabiegu na tzw. kłos, a przy okazji solidnie nawoził plantacje azotem musi się liczyć ze stratami spowodowanymi tą chorobą. Fuzarioza pojawiła się także na plantacjach solidnie chronionych, po prostu presja tego patogena w tym sezonie była i jest nadal wysoka.

Z każdym deszczowym dniem widać także, że zboża ciemnieją i są coraz silniej porażone przez czerń zbóż. W wielu miejscach na kłosach widoczne są także objawy septoriozy plew.

Część plantacji zwłaszcza tych nie regulowanych chemicznie, a obficie nawożonych azotem powylegało. W miejscach gdzie rośliny się położyły jakość ziarna będzie zdecydowanie gorsza.

Przy takim splocie warunków pogodowych, zbożom grozi także zjawisko porastania. Wystąpi ono w dużym nasileniu jeśli żniwa będą się przeciągały, a w czasie ich trwania będzie deszczowo. Na zjawisko porastania bardzo wrażliwe jest pszenżyto ozime. Miejscami jest ono już bliskie do zbioru, osiągnęło już dojrzałość pełną, gdy długo pozostanie na polu będzie porastać.

Deszczowa pogoda wpłynie także na liczbę opadania. Parametr ten wskazuje na poziom enzymów amylolitycznych zawartych w ziarnie. Niska wartość mówi o tym, że w ziarnie intensywnie przebiegają procesy życiowe, m.in. oddychanie, w wyniku którego wydziela się ciepło i woda. Zbyt niska dyskwalifikuje ziarno na cele piekarnicze.

Oczywiście na jakość ziarna będzie miała także wpływ wybrana przez nas technologia uprawy. Niestety ostatecznie zdanie należeć będzie do pogody i to ona odegra kluczową rolę w kształtowaniu tegorocznych parametrów jakościowych.

Źródło: Farmer.pl

Ostatni dzwonek na przygotowanie sprzętu do żniw.

Za chwilę rozpocznie się gorący okres żniw. Na większe rabaty za robociznę serwisu czy części zamienne nie ma co już liczyć, ale przynajmniej jest jeszcze szansa na wyrobienie się z niezbędnymi naprawami i przeglądami na czas. Warto postarać się dopiąć, co się jeszcze da „na ostatni guzik”, aby w żniwa nie przysparzać sobie dodatkowych nerwów i strat.

Pogoda w ostatnie żniwa, ale i obecny czas – przełom czerwca i lipca – powinny być dla nas ostrzeżeniem i przypomnieniem, że polskie lato bywa kapryśne i często nie daje czasu na spokojne przeprowadzenie zbiorów. Tzw. szarpane żniwa dają się coraz częściej we znaki. Można powiedzieć, że taka jest specyfika rolnictwa, które ściśle związane jest z przyrodą i przebiegiem pogody. Trudno się z tym nie zgodzić, ale o ile pogody nie możemy zaplanować, o tyle mamy spory wpływ na sam przebieg prac, bo bardzo dużo zależy od stanu technicznego sprzętu.

Odsuwanie momentu przeglądu maszyn na ostatnią chwilę ma różne przyczyny. Często wynika ze względów finansowych. Niestety, taki powód odwlekania niezbędnych przeglądów i napraw nie sprawi, że będą one tańsze. Wręcz przeciwnie, choćby ze względu na ceny części zamiennych, które „na spokojnie” zawsze można kupić taniej. Zazwyczaj sklepy z częściami przy punktach dealerskich maszyn rolniczych oferują dwa, trzy, a nawet cztery poziomy cenowe sprzedaży danych elementów, gdzie pomiędzy skrajnymi poziomami w niektórych przypadkach może być nawet dwukrotna różnica. Dlatego warto póki została jeszcze chwila czasu zrobić przegląd maszyny i zamówić niezbędne części nie w najdroższej, ekspresowej wersji dostawy.

Trzeba też przyznać, że w dobie kiepskiej sprzedaży nowych maszyn, daje się łatwo zauważyć jak producenci i dealerzy szukając dodatkowych źródeł dochodu, kładą większy nacisk na tzw. usługi posprzedażowe. Wprowadzają m.in. katalogi części dostępne on-line, możliwość dokonania ich zakupu przez Internet, wprowadzają ekspresowe dostawy części zamiennych z magazynów polskich i europejskich (nawet z opcją dowozu taksówką), otwierają sezonowo sklepy w weekendy czy wprowadzają w nich dyżury na telefon aby niezbędne w gorącym okresie części można było nabyć o każdej porze dnia i nocy. Zakupy stają się łatwiejsze, choć o oczywiście niekoniecznie tańsze.

Początek lipca to też ostatni dzwonek na umówienie się na przegląd maszyn przez wykwalifikowany serwis. Niestety, teraz raczej trudno będzie rozmawiać o rabatach za robociznę, za którą w okresie zimowym można było zapłacić mniej nawet o 20 proc. Mimo tego warto skorzystać z usług, bo po rozpoczęciu „akcji żniwnej” często na takie usługi nie można liczyć – mechanicy będą zajęci bieżącymi, pilnymi naprawami. A przestoje podczas żniw spowodowane zaniedbaniami w przygotowaniu sprzętu zazwyczaj okazują się o wiele bardziej kosztowne niż rzetelny serwis maszyn przed rozpoczęciem prac.

Źródło: www.farmer.pl

Kredyt preferencyjny na zakup ciągnika

Zakup ciągnika rolniczego, zwłaszcza wysokiej mocy, to bardzo duży wydatek. Niestety, na wsparcie w ramach PROW 2007-2013 mogą liczyć już tylko nieliczni.

Nadal są jednak dostępne kredyty preferencyjne, którymi również można finansować zakup ciągników rolniczych m.in. w ramach linii „nMR” (wsparcie dla młodych rolników) i „nNT” (na realizacje inwestycji wprowadzających nowe technologie produkcji zwierzęcej i roślinnej zapewniające wysoką jakość produktu).

Zaletą kredytu preferencyjnego jest niskie oprocentowanie, które płaci kredytobiorca. Obecnie wynosi ono tylko 3 proc. w skali roku – pozostałą część odsetek dopłaca ARiMR. Niestety, rzeczywiste oprocentowanie płacone przez kredytobiorcę jest nieco wyższe i w praktyce, w zależności od banku wynosi od 3,6 do 4 proc. w skali roku – wynika to z tego, że banki pobierają stałą miesięczną opłatę za obsługę pożyczki. Mimo to jest to obecnie najkorzystniejsza długookresowa forma finansowania ciągnika. Najtańsze komercyjne kredyty na zakup maszyn rolniczych są na ogół oprocentowane na poziomie wyższym niż 6 proc. w skali roku. Dość atrakcyjne są kredyty fabryczne oferowane przez niektórych producentów maszyn rolniczych, ale w ich przypadku naprawdę niskie oprocentowanie uzyskuje się tylko przy bardzo krótkim okresie spłaty, np. w ciągu 2-3 lat.

Tymczasem kredyt preferencyjny ze wsparciem ARiMR może być udzielony nawet na 15 lat, z możliwością 2 letniej karencji w spłacie kapitału. Przedmiotem inwestycji może być również ciągnik używany, ale nie starszy niż 5 letni. Ważny jest rok produkcji a nie konkretna data sprzedaży (liczy się rocznikowo, czyli np. w czerwcu 2014 można kredytować ciągnik z lutego 2009). Przykładowo ciągnik wyprodukowany w maju 2009 r. nadal może być finansowany w ramach kredytu preferencyjnego. Kredyt preferencyjny może pokryć maksymalnie 80 proc. inwestycji, a jeśli rolnik rozlicza się z VAT to tylko 80 proc. kwoty netto – resztę musi stanowić wkład własny inwestora.

Niestety, z linii „nMR” mogą skorzystać tylko rolnicy, którzy w dniu składania wniosku nie ukończyli 40 roku życia. Dla pozostałych szansą jest linia „nNT” tyle tylko, że w ramach tego wsparcia raczej nie można finansować samego ciągnika rolniczego. Używamy słowa raczej, bo jest to kwestią opiniowania wniosku i uzasadnienia w jaki sposób zakup ciągnika rolniczego przyczynia się do poprawy jakości produktów wytwarzanych w gospodarstwie. Z praktyki wiadomo, że pozytywnie rozpatrywane są wnioski na finansowanie np. ciągnika rolniczego wraz z nawigacją polową lub w parze z nowoczesnym, wyposażonym w komputer opryskiwaczem.

W przypadku linii kredytowej „nNT” trzeba jeszcze spełnić jeden istotny warunek – w ciągu 30 dni kalendarzowych od wytworzenia produktu (np. 30 dni po żniwach) należy zwrócić się do Inspekcji Jakości Handlowej Artykułów Rolno-Spożywczych, a w przypadku pasz do Krajowego Laboratorium Pasz Instytutu Zootechniki – PIB, o przeprowadzenie oceny jakości handlowej produktu. Uzyskane zaświadczenie w ciągu kolejnych 30 dni należy złożyć w oddziale banku.

Czas rozpatrzenia wniosku o przyznanie kredytu preferencyjnego jest zmienny i zależy przede wszystkim od Banku i poprawności przygotowanych dokumentów. Zdarza się, że w jednym banku trwa to nie dłużej niż 2 tygodni, podczas gdy w innym przeciąga się nawet do 3 miesięcy.

Banki mogą pobierać też różną prowizję przygotowawczą w wysokości od 1 do 2 proc. wysokości kredytu. Płacona jest ona w pełnej wysokości dopiero podczas podpisywania umowy kredytowej. Jednak przy przyjmowaniu wniosku banki pobierają jeszcze prowizję wstępną np. w wysokości 0,25 proc. kwoty kredytu. Jeśli wniosek rozpatrzony jest pozytywnie wlicza się ją w prowizję przygotowawczą. Jeśli decyzja będzie odmowna prowizja wstępna nie podlega zwrotowi.

Najdroższe w przygotowaniu kompletu dokumentów jest sporządzenie biznesplanu. Trzeba przeznaczyć na to minimum kilkaset złotych (zależy to od kwoty inwestycji) i najlepiej zlecić osobie, która już ma doświadczenie w sporządzaniu biznesplanu dla konkretnych placówek banku. Odstąpienie od tej zasady, np. w celu oszczędzenia 200 czy 300 zł często zmniejsza szanse na pozytywne rozpatrzenie wniosku. W przypadku zakupu maszyn używanych należy zacząć od ekspertyzy rzeczoznawcy, który określi rzeczywistą wartość maszyny – taka usługa jest już dostępna od 300 zł (koszt wyceny w dużej mierze zależy też od kosztów dojazdu rzeczoznawcy).

Oczywiście trzeba też zgromadzić szereg zaświadczeń, m.in. o niezaleganiu z podatkami (Gmina, US). Jednak większość z nich można uzyskać w ciągu 1 dnia, wyjątkiem jest zaświadczenie z Urzędu Skarbowego, na wydanie którego urząd ma 7 dni.

Uzyskany w ten sposób kredyt preferencyjny można spłacić przed czasem, ale bank pobiera wtedy prowizję rekompensacyjną w wysokości 1 proc. kwoty spłacanej przed terminem.

źródło: farmer.pl

Nocny oprysk – największa skuteczność

Biorąc pod uwagę trzy czynniki pogodowe, takie jak: temperatura powietrza, prędkość wiatru oraz wilgotność, najlepszą porą na wykonywanie zabiegów chemicznej ochrony roślin jest noc.

Podstawowym czynnikiem wpływającym na efekt wykonanego zabiegu chemicznej ochrony roślin są warunki pogodowe. Kiedy więc pryskać aby uzyskać najlepsze efekty? Na to pytanie odpowiedzi udzielił Michael Braun z Horsch Maschinen GmbH podczas konferencji na Wydziale Inżynierii Produkcji i Energetyki Uniwersytetu Rolniczego im Hugona Kołątaja w Krakowie.

Jako przykład przebiegu warunków pogodowych, Braun posłużył się diagramem pogodowym z maja z jednego z gospodarstw niemieckich. Widać na nim temperaturę powietrza w stopniach Celsjusza (linia kreskowana), relatywną wilgotność powietrza (linia ciągła) oraz prędkość wiatru w m/s (linia kropkowana).

Warunki pogodowe podczas oprysku powinny być następujące: temperatura do 20-22 stopni. Jeśli jest wyższa, zachodzi ryzyko wyparowania cieczy roboczej zanim doleci do rośliny, zwłaszcza jeśli jest drobnokroplisty, np. fungicydowy. Akurat w przypadku sytuacji przedstawionej na diagramie ze zbyt wysoką temperaturą nie było problemu.

Drugą sprawą jest wilgotność powietrza. Za maksymalną granicę górną Braun uważa 95%. Wilgotność przed wschodem słońca gwałtownie wzrasta ponieważ zachodzi zjawisko punktu rosy.

– Jeśli nie widać na roślinach znaczących ilości wody, a gdy przejdziemy się przez łan i będziemy mieli mokre buty i spodnie, oznacza to że na roślinach jest około 2-3 tys. l wody na pow. 1 ha. Jeśli na liściach jest widoczna woda, wtedy jest to około 5-6 tys. l. W takich warunkach oczywiście nie można pryskać bo większość oprysku spłynie razem z wodą -wyjaśnia Braun.

W ciągu dnia relatywna wilgotność spada nawet poniżej 60%. Za optymalne uważa się około 80%.

– Jeśli chodzi o prędkość wiatru, eksperci podają tutaj maksymalną wartość 3 m/s. W praktyce mówimy raczej o 5 m/s – mówi Braun

Wynika z tego, że na przykładzie diagramu najlepszą porą na oprysk są godziny między 21.00 (wilgotność wzrasta do ok. 80%, prędkość wiatru maleje do ok. 3 m/s, temp. ok. 12 stopni), a 6.00 rano.

– I taki jest trend, który obserwujemy w ochronie roślin. Coraz częściej wykorzystuje się noc, gdzie są idealne warunki do oprysku. Podsumowując: optymalna temperatura powinna być w zakresie 12-20 stopni (są wyjątki – późnojesienne herbicydy), za krytyczne maksimum uważam 25 stopni. Wilgotność: 60-80%. Definitywnie nie można pryskać poniżej 40% gdyż część cieczy zwyczajnie wyparuje i powyżej 90% np. w punkcie rosy. Bardzo ważna jest jeszcze temperatura w łanie i dużą różnica między nią, a powietrzem powyżej, gdyż może się zdarzyć że duża różnica nie pozwoli przeniknąć cieczy w łan – podsumowuje Braun.

Trzeba pamiętać, że przy opryskach nocą potrzebne jest dobre oświetlenie, nie tylko na sam opryskiwacz ale również dysze, aby widzieć czy prawidłowo pracują. Rozwiązaniem Horsch są 2 lampy led z automatycznym czyszczeniem. Co do diód stosowanych przy dyszach, Braun uważa to za niezbyt trafne rozwiązanie przez to, że ze względu na wilgoć i kurz szybko się brudzą i dużo czasu zajmuje ich czyszczenie.

źródło: farmer.pl

Nasze uprawy w czerwcu

W czerwcu walczymy z chorobami i szkodnikami zbóż. Chronimy zwłaszcza liść flagowy i kłos z zbożach ozimych i pszenicy jarej, gdyż to one decydują w dużej mierze o wysokości i jakości plonu tych zbóż. Ziemniaki ochraniamy przed stonką ziemniaczaną, bobik przed mszycą, a zboża przed skrzypionką i mszycą, gdyż ich żerowanie w większym nasileniu znacznie obniża plony. Na plantacjach ziemniaków mogą zaistnieć warunki do wystąpienia zarazy ziemniaka, dlatego zapobiegawczo opryskujemy plantacje fungicydem kontaktowym. W burakach mogą pojawić się mszyce, śmietka ćwiklanka, pchełki i drobnica burakowa. Zwalczanie tych szkodników możemy połączyć z dolistnym dokarmianiem mocznikiem, a także nawozami mikroelementowymi.

Stosowanie insektycydów na mszycę i inne szkodniki w roślinach strączkowych także możemy połączyć z dolistnym dokarmianiem mikroelementami. Dokarmianie dolistne można stosować na wszystkie strączkowe.

Czerwiec to miesiąc intensywnej ochrony roślin zbożowych, zarówno jarych, jak i ozimych. Szczególnie należy prowadzić systematyczne obserwacje pól pod kątem mączniaka, rdzy, septoriozy (pszenica ozima, pszenżyto) oraz szkodnika – skrzypionki zbożowej – w zbożach jarych.

UWAGA! Aby ocenić na własnej plantacji, czy i w jakim stopniu nastąpiła infekcja chorób, należy:

• wejść w łan i rozgarniając rośliny sprawdzić, czy na pędach i liściach pojawił się biały mączysty nalot – mączniak prawdziwy; jeśli jest, oznaczać to będzie większe zagrożenie ze strony innych chorób. W przypadku stwierdzenia mączniaka na górnych liściach należy rozpatrzyć możliwość oprysku fungicydem – zwłaszcza jeśli nasilenie jego na górnych liściach jest dość duże,

• pobrać kilka górnych liści pszenicy i obejrzeć pod światło, czy są one jednolicie wybarwione (ciemnozielony kolor) i czy nie pojawiły się jasne punkty na blaszkach liściowych – punkty takie świadczą, że zarodniki chorób grzybowych wniknęły do wnętrza blaszek liściowych.

Stopień zagrożenia ze strony chorób oceniamy w następujący sposób:

• duża ilość „kropek” i chłodna oraz wilgotna pogoda to bardzo duże zagrożenie szybkiego rozwoju grzyba, na plantacjach rokujących wysokie (pow. 6 ton) plony należy wykonać oprysk fungicydem systemicznym w pełnej dawce,

• mała ilość „kropek” i sucha ciepła pogoda – małe zagrożenie – nie wykonujemy żadnych zabiegów, prowadząc dalej obserwacje,

• duża ilość „kropek” i sucha ciepła pogoda – duże potencjalne zagrożenie – na plantacjach rokujących plony pow. 6 ton wskazany zabieg fungicydem systemicznym w zmniejszonej dawce – ok. 50% pełnej dawki,

• mała ilość „kropek” i chłodna wilgotna pogoda – niski poziom infekcji, ale wzrastający poziom zagrożenia – należy szczególnie dokładnie śledzić, czy i w jakim stopniu wzrasta ilość punktów wniknięcia zarodników, a także rozwój samych grzybów. W przypadku wzrostu zagrożenia jak w podpunkcie pierwszym – na plantacjach o plonach powyżej 6 ton wykonać zabieg.

Taką obserwację powinno się prowadzić we wszystkich gospodarstwach, ale decyzje o opryskach powinny być różne w zależności od przewidywanego poziomu plonowania. Wynika to stąd, że opłacalność takich zabiegów jest różna, to znaczy tym wyższa, im wyższe są możliwości plonowania danej plantacji. W praktyce oznacza to, że gdy przewiduje się plony poniżej 4 ton z ha, przyrosty plonu z tytułu pełnej ochrony grzybowej są małe, rzędu 1-5 dt/ha, podczas gdy na polach rokujących powyżej 6 ton mogą być rzędu 10-20 dt/ha. Górne granice przyrostu plonów występują w latach o większej ilości opadów i umiarkowanej temperaturze w okresie maja i czerwca.

Jeśli nie zamierzamy stosować zabiegów profilaktycznych, a nastawiamy się na zwalczanie chorób pszenicy w zależności od osiągnięcia progów szkodliwości, musimy czekać na ujawnienie oznak chorobowych i ocenić wielkość porażenia przez daną chorobę.

Przypominamy o prawidłowym stosowaniu mocznika w połączeniu z innymi środkami. Najpierw należy rozpuścić go w wodzie i wlać do opryskiwacza napełnionego do połowy wodą – przy włączonym mieszadle – a następnie dodawać rozcieńczone wodą inne preparaty, np. środki grzybobójcze czy nawozy mikroelementowe. Na końcu uzupełniamy zbiornik opryskiwacza wodą. W obecnej fazie rozwojowej zbóż możemy maksymalnie zastosować 5-6 kg mocznika na 100 l wody. Oprysku dokonujemy przy niższych temperaturach i przy bezwietrznej pogodzie. Najlepiej w dzień pochmurny lub pod wieczór.

źródło: wir.org.pl

Jak zapobiegać wyleganiu zbóż?

Zbyt gęsty siew, niewłaściwie obrane odmiany zbóż i ulewne deszcze mogą sprawić, że łany roślin będą przybite do ziemi. Specjaliści mówią, że rolnicy ze względów finansowych nie stosują regulatorów wzrostu. Są to pozorne oszczędności, bo wylegnięte zboża oznaczają niższe plony i gorszej jakości ziarno.

Rolnicy robią wszystko, aby uzyskać jak najwyższe plony. Często ich plany pokrzyżuje burza z ulewnym deszczem, która potrafi położyć łany zbóż. Aby zapobiegać takim sytuacjom, należy pamiętać o terminowym siewie o odpowiednim zagęszczeniu na prawidłowo uprawioną glebę. – Za gęsty siew to już od początku jest ta konkurencja pomiędzy poszczególnymi źdźbłami. One walczą o światło, wydłużają się, są cienkie i w konsekwencji nie wytrzymują tej pozycji pionowej – wyjaśnia Andrzej Obst, główny specjalista doradztwa rolniczego w Wielkopolskim Ośrodku Doradztwa Rolniczego w Poznaniu. – Jeśli sobie zakładam 6 ton z ha, to skracanie, usztywnianie źdźbła jest takim elementem jak nawożenie, orka – tak, jak każdy inny element tego segmentu technologicznego, a z tym jest bardzo różnie, bo dopiero, jak na polu się chwieje i przewraca, to jest próba działania jest nie zawsze zasadna i skuteczna – zauważa doradca.

W jego ocenie, aby uzyskać duży i dobry jakościowo plon rolnicy muszą włączyć w swoje gospodarowanie zdobycze technologiczne. Proponuje, aby wysiewać niższe i krótsze odmiany. W pozostałych przypadkach należy stosować regulatory wzrostu. – Przychodzi odpowiedni okres wegetacji, uwalnianie kolanka, początek strzelania w źdźbło, jestem przygotowany, mam odpowiednią wiedzę i kupuję antywylegacz – mówi agronom. Zaznacza, aby regulatorów wzrostu nie stosować, kiedy jest susza. Wpływ tego środka na ochronę zboże jest uzależniony od okresu dojrzałości rośliny i warunków pogodowych panujących aktualnie na polu. Najlepsze efekty osiąga się stosując regulator wzrostu przy bezchmurnej pogodzie i temperaturze 15 stopni.

Specjalista mówi, że na rynku jest wiele preparatów zapobiegających wyleganiu zbóż i to rolnik musi podjąć decyzję, jaki zastosować. – Ja optuję za tymi nowoczesnymi, które w pierwszej fazie nie skracają całego źdźbła, ale wpływają na pogrubienie ścianek i zboże jest wytrzymalsze na wyleganie – mówi ekspert poznańskiego ODR-u. Wylegnięte zboże na polach dojrzewa wolniej, bo jest wilgotne, a przy wysokiej temperaturze i opadach deszczu dochodzi do przerastania kłosów. – Niezastosowanie środka usztywniającego, skracającego jest to oszczędność pozorna, bo skutkuje niższym plonem, wyższymi kosztami zbioru i gorszym jakościowo towarem. Czynników niekorzystnych jest więcej jak kosztów – ocenia Andrzej Obst. Z jego obserwacji wynika, że zbyt mało gospodarzy stosuje środki, które mogłyby przeciwdziałać wyleganiu zbóż. Dlaczego? – Cały czas podstawowym problem jest edukacja.
Rolnictwo jest specyficzną dziedziną, gdzie każdy dzień przynosi zmiany. Każdy sezon wegetacyjny jest inny. Hodowcy dostarczają nowych odmian, producenci nowych maszyn i ogrom innowacji niejednokrotnie przytłacza rolnika – uważa agronom. Zachęca do korzystania z publikacji wydawanych w ramach programu Porejestrowe Doświadczalnictwo Odmianowe i Rolnicze. Wydawnictwa te zawierają wyniki badań odmian roślin pod kątem przydatności do danego terenu. – Gdyby rolnik zechciał skorzystać z tych rad, ma informację, jaką odmianę zasiać, o długości, wytrzymałości źdźbła, o odporności na choroby – tłumaczy agronom. Są i tacy rolnicy, którzy wyleganiu zbóż przeciwdziałają, zanim rozpoczną ich uprawę. – Ja sieję bardzo niskie odmiany pszenżyta właśnie, żeby nie mieć problemu. W moim przypadku zboża przypadają na takiej lżejszej ziemi i nie muszę martwić się, że mi coś wylegnie – mówi Mikołaj Próchniewicz z powiatu średzkiego.

Elżbieta Rzepczyk
źródło: wieścirolnicze.pl